Pamiętacie subtelne i delikatne podkładki pod filiżanki? Pokazywałam tutaj i tutaj. Dzisiaj coś bardziej na co dzień - podkubaski. Bardzo użyteczna rzecz takie podkładki: chronią powierzchnię stołu czy biurka przed nieestetycznymi śladami, do tego są wesołe, cieszą oczy i przyjemnie na nich stawiać naczynia. Post częściowo dinozaurowy, bo dwie pierwsze podkładki zrobiłam dawno, dawno temu. Na razie wszystkie razem:
Ta była pierwsza. Z pewnością znacie ten popularny wzór, dość często można go spotkać na blogach. Przeszła test na moim biurku.
Kiedy okazało się, że podkładka wzorowo wywiązuje się ze stawianych jej oczekiwań, szybko dorobiłam drugą, kwiatową:
Dziewczęce, raźne kolory dopasowałam do gustu córki, która to stała się posiadaczką podkładki. Kwiatek zamieszkał na jej szafce nocnej i od tej pory brzydkie ślady po napojach zniknęły.
To byłby koniec zapotrzebowań (no, może przydałoby się zrobić drugie na zmianę - pomyślę, pomyślę), gdybym nie wpadła na to, że takie podkubaski byłyby świetnym pomysłem na prezent. Tak powstały kolejne, w dwóch wersjach kolorystycznych:
Możecie się zorientować, że wzór zmodyfikowałam i dopasowałam do własnego stylu. Ten model podoba mi się zdecydowanie bardziej.
Podkładki pójdą pod kubki pewnej czteroosobowej rodziny.
Teraz możecie zobaczyć dwa kwiatki razem. No, który wzór ładniejszy?
Na koniec jeszcze cały mój zbiorek, niedługo zostaną samotne dwie. Trzeba będzie dorobić.
Macie takie podkładki na swoich stołach? Jeśli nie, polecam ich wykonanie, bardzo praktyczna rzecz.
Pozdrawiam gorąco,
Translate
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
czwartek, 23 lipca 2015
Lipcowe dzieci, lipcowe torty
Tak wyszło, że wszystkie moje dzieci (cała dwójka) urodziły się w lipcu. W lipcu więc przygotowuje dwa torty. Jest pełnia lata i duży wybór owoców sezonowych. Całe szczęście. Nie lubimy bowiem typowych tortów nasączonych ponczem, wypełnionych ciężkimi, tłustymi masami. Wolimy lekkie, orzeźwiające, z masą owoców, polewą, galaretką - to jest to! I takie właśnie ciasta zażyczyły sobie moje dzieci. Urodziny córki sygnalizują, że zbliża się koniec sezonu na truskawki, zaś syna - na czereśnie. Na takie też owoce się zdecydowały.
Najpierw tort córki. Miał być ze wszystkim co lubi - z kruchutkim spodem, z truskawkami, z galaretką i z panną cottą. Krótka burza mózgu i powstał taki spontaniczny tort. Przepisu brak. Spód herbatnikowy taki jak w serniku gazetowym, klasyczna panna cotta, jaką przygotowuje się w małych foremkach, owoce i galaretka - to wszystko.
I choć byłam trochę zawiedziona efektem końcowym (upał zniszczył dekorację), to niepotrzebnie. Wyszedł przepyszny! Naprawdę, nie chwalę się ;-). I różowy.
Truskawki zdecydowałam się dać do środka ciasta, a nie do galaretki, dzięki temu ładnie wyglądał po przekrojeniu:
Jeszcze lepiej by wyglądał, jakbym te truskawki poukładała. Wiem, zrobię tak następnym razem.
Przepis mogę polecić. Niżej zapisałam co i jak robiłam.
Tort panna cotta
Składniki:
200 g herbatników
100 g masła
I tort syna. Jeżeli w ogóle można nazwać go tortem, bo to właściwie sernik na zimno. Ściśle według wytycznych: biszkoptowy spód, masa sernikowa, czereśnie i galaretka. Oto i on:
Robiłam różne wersje serników na zimno, ale ten zasmakował nam najbardziej. Do tego jest prosty w wykonaniu.
Delikatny biszkopt, puszysta masa, ulubione owoce i galaretka. No musiał wyjść pyszny ;-).
Dla chętnych przepis:
Składniki:
biszkopt z dwóch jajek
Najpierw tort córki. Miał być ze wszystkim co lubi - z kruchutkim spodem, z truskawkami, z galaretką i z panną cottą. Krótka burza mózgu i powstał taki spontaniczny tort. Przepisu brak. Spód herbatnikowy taki jak w serniku gazetowym, klasyczna panna cotta, jaką przygotowuje się w małych foremkach, owoce i galaretka - to wszystko.
I choć byłam trochę zawiedziona efektem końcowym (upał zniszczył dekorację), to niepotrzebnie. Wyszedł przepyszny! Naprawdę, nie chwalę się ;-). I różowy.
Truskawki zdecydowałam się dać do środka ciasta, a nie do galaretki, dzięki temu ładnie wyglądał po przekrojeniu:
Jeszcze lepiej by wyglądał, jakbym te truskawki poukładała. Wiem, zrobię tak następnym razem.
Przepis mogę polecić. Niżej zapisałam co i jak robiłam.
Tort panna cotta
Składniki:
200 g herbatników
100 g masła
500 ml śmietanki 12%)
4 łyżki stołowe cukru pudru
2 łyżki żelatyny
laska wanilii
truskawki, ok. 1/2 kg
2 galaretki truskawkowe
Wykonanie:
Przygotować spód herbatnikowy (jak to zrobić pisałam w przepisie na sernik gazetowy, tutaj) Laskę wanilii rozciąć wzdłuż, wyskrobać ziarenka, wrzucić wszystko do rondla i wlać śmietanę. Podgrzać, zdjąć z ognia na moment przed zagotowaniem. Odstawić do przestudzenia, wyjąć laskę wanilii, dosypać cukier i znowu podgrzewaj do rozpuszczenia. Można dać ewentualnie cukier waniliowy (nie wanilinowy!). Przyznam się, że ja odpuściłam sobie tę laskę wanilii i też wyszło dobre. Żelatynę rozpuścić (jak to dobrze zrobić podałam w przepisie na sernik na zimno, poniżej), dodać do śmietanki. Przestudzić, wstawić do lodówki. Truskawki (umyte i obrane rzecz jasna) ułożyć na spodzie herbatnikowym. Zalać tężejącą masą śmietankową. Poczekać aż zastygnie. Galaretki rozpuścić wg przepisu, ale w 3 szklankach wody, ostudzić i tężejącymi zalać pannę cottę. Schłodzić.
Przygotować spód herbatnikowy (jak to zrobić pisałam w przepisie na sernik gazetowy, tutaj) Laskę wanilii rozciąć wzdłuż, wyskrobać ziarenka, wrzucić wszystko do rondla i wlać śmietanę. Podgrzać, zdjąć z ognia na moment przed zagotowaniem. Odstawić do przestudzenia, wyjąć laskę wanilii, dosypać cukier i znowu podgrzewaj do rozpuszczenia. Można dać ewentualnie cukier waniliowy (nie wanilinowy!). Przyznam się, że ja odpuściłam sobie tę laskę wanilii i też wyszło dobre. Żelatynę rozpuścić (jak to dobrze zrobić podałam w przepisie na sernik na zimno, poniżej), dodać do śmietanki. Przestudzić, wstawić do lodówki. Truskawki (umyte i obrane rzecz jasna) ułożyć na spodzie herbatnikowym. Zalać tężejącą masą śmietankową. Poczekać aż zastygnie. Galaretki rozpuścić wg przepisu, ale w 3 szklankach wody, ostudzić i tężejącymi zalać pannę cottę. Schłodzić.
I tort syna. Jeżeli w ogóle można nazwać go tortem, bo to właściwie sernik na zimno. Ściśle według wytycznych: biszkoptowy spód, masa sernikowa, czereśnie i galaretka. Oto i on:
Robiłam różne wersje serników na zimno, ale ten zasmakował nam najbardziej. Do tego jest prosty w wykonaniu.
Delikatny biszkopt, puszysta masa, ulubione owoce i galaretka. No musiał wyjść pyszny ;-).
Dla chętnych przepis:
Sernik na zimno
Składniki:
biszkopt z dwóch jajek
4 serki radomskie
1 śnieżka i 200 ml śmietanki 12%
2 łyżki żelatyny
2 galaretki (u mnie wiśniowe)
czereśnie
Wykonanie:
Upiec biszkopt, przestudzić. Ja mam swój ulubiony - ten, piekę z połowy składników. Można tez użyć okrągłych biszkoptów. Rozpuścić żelatynę*, ostudzić. Śnieżkę ubić na sztywno, dodając stopniowo serki. Następnie dodać przestudzoną żelatynę, zmiksować. Na biszkopt wylać masę serową, wstawić do lodówki do stężenia. Galaretki rozpuścić w 3 szklankach wrzątku, ostudzić. Czereśnie wydrylować, ułożyć na masie sernikowej. Zalać tężejącą galaretką. Ponownie wstawić do lodówki do całkowitego stężenia.
* mój sposób na dokładne rozpuszczenie żelatyny: żelatynę zalać odrobiną zimnej wody, wymieszać. Zostawić na ok. 15 min. aż napęcznieje. Dolać trochę gorącej wody, mieszać do rozpuszczenia. Ostudzić. Przed wlaniem do masy serowej, dodać stopniowo parę łyżek masy, dopiero wlać do całej masy sernikowej i wymieszać. kupujecie gotowe?
A Wy jakie torty robicie? Klasyczne czy takie mniej wypasione, ale za to wg upodobań jubilata? A może kupujecie gotowe? Ja w każdym razie, na urodziny czy bez okazji, polecam te powyższe przepisy. Smacznego.
Pozdrawiam,A Wy jakie torty robicie? Klasyczne czy takie mniej wypasione, ale za to wg upodobań jubilata? A może kupujecie gotowe? Ja w każdym razie, na urodziny czy bez okazji, polecam te powyższe przepisy. Smacznego.
piątek, 26 czerwca 2015
Stosiki: 3 i 4/2015
Niestety pierwszy stosik oddałam zanim zrobiłam zdjęcie ;-(. A były to:
Drugi stosik:
Mamy tę zasadę, że książki z biblioteki szkolnej Lila czyta sama, a te z publicznej ja jej czytam. Mogę powiedzieć, że udało mi się zaszczepić w córce miłość do książek, a do tego, skończywszy 1. klasę, czyta szybko i płynnie. Jestem dumna z jej umiejętności.
Niedługo wybieram się do biblioteki, będzie nowy stosik.
Pozdrawiam,
- Dymna - bardzo lubię panią Annę - jest przepiękna, zarówno zewnętrznie, jak i duchowo. To znakomita aktorka i dobry człowiek. Niewiele wiemy o jej życiu prywatnym, z książki wyłania się osoba bardzo pracowita, zaangażowana, z wielkim sercem i empatią. Mimo trudnych momentów potrafi iść przez życie z uśmiechem i tą pozytywna energią zarażać innych. Z przyjemnością przeczytałam jej wspomnienia.
- Wnuczka do orzechów - jako, że wciąż pozostaję fanką Jeżycjady, musiałam przeczytać i tę książkę. Dobra, ale nie zaliczę jej do swoich ulubionych. Oczywiście polecam, znajdziecie w niej charakterystyczny dla autorki ciepły, rodzinny klimat, lekki styl i happy end.
- Rok 1984 - w ramach odhaczania listy BBC. Więcej o tym projekcie i moim stosunku do niego przeczytacie tutaj. Oj, ciężko mi było przez to przebrnąć.
- Dżuma - w ramach uzupełniania zaległości. Nie wiem czy tylko ja jestem taka przekorna, że chociaż kocham czytać książki, to jak ktoś mi każe, to nie przeczytam! Dlatego nie przeczytałam kilku obowiązkowych pozycji w szkole ;-P. Nie mniej jednak do kanonu lektur wybierane są książki, które wypadałoby znać, niniejszym wstydzę się i uzupełniam braki.
- Tylko ciebie chcę - oddałam nieprzeczytaną, bo jak się okazało była to druga część serii, a ja pierwszej nie przeczytałam, więc...
Drugi stosik:
- Podpowiedź serca- podejrzałam u Anwen, stąd widząc tę książkę w bibliotece, skusiłam się. Nie żałuję, choć miałaby kilka uwag, to książka, jak na debiut, bardzo, bardzo dobra. Nie jestem może wielbicielką takich klimatów, ale czyta się szybko i przyjemnie.
- Wichrowe wzgórza - książka o miłości z pasją, mroczna, zatrważająca, aczkolwiek jest jedną z tych, od których nie można się oderwać. Przyznam, że trochę mnie rozczarowała. W ramach uzupełniania klasyki.
- Ostatnia piosenka- Sparks ma to do siebie, że pisze wciągająco, do tego ma niezły warsztat pisarski, nic tylko otworzyć książkę i czytać, czytać. Piękna i wzruszająca, jak wszystkie książki tego autora. Ta jest jedną z jego lepszych.
Córka wypożycza książki w szkole, więc jej stosik nieco skromniejszy:
- Mikołajek ma kłopoty- czytałam najpierw z synem, teraz z córką. Nigdy mi się nie znudzi.
- Tajemnica pewnej sąsiadki - książka z serii, której w bibliotece szkolnej nie było, więc córka czyta ją sama (wbrew regule, o której poniżej).
Mamy tę zasadę, że książki z biblioteki szkolnej Lila czyta sama, a te z publicznej ja jej czytam. Mogę powiedzieć, że udało mi się zaszczepić w córce miłość do książek, a do tego, skończywszy 1. klasę, czyta szybko i płynnie. Jestem dumna z jej umiejętności.
Niedługo wybieram się do biblioteki, będzie nowy stosik.
Pozdrawiam,
wtorek, 23 czerwca 2015
Spinki-kapelusiki - cz. II
Nowe spineczki. Pięć kolejnych kapelusików. Spodobało mi się ich robienie. Co więcej, podobają się również innym. Kilka z nich powędrowało do koleżanek Lilki, a koleżanki noszą, co mnie bardzo cieszy. Dwa pierwsze robiłam starym sposobem, na pozostałych wypróbowałam nowy wzór. Oto i one:
Morelowy i jasnoróżowy powędrują na DaWandę. Reszta ma już swoich właścicieli ;-). Moim ulubionym jest koralowy. A Wam, jak się podobają? Bo zamierzam jeszcze wstawić trzecią turę (już zrobiłam). Wytrzymacie?
Pozdrawiam,
Morelowy i jasnoróżowy powędrują na DaWandę. Reszta ma już swoich właścicieli ;-). Moim ulubionym jest koralowy. A Wam, jak się podobają? Bo zamierzam jeszcze wstawić trzecią turę (już zrobiłam). Wytrzymacie?
Pozdrawiam,
niedziela, 21 czerwca 2015
Gofry z truskawkami
Zapraszam na gofry. To jedna z tych potraw, które muszą być w sezonie truskawkowym.
Mam gofrownicę w takiej formie:
Sprawdza się, zwłaszcza przy dzieciach, bo gofra można podzielić na mniejsze kawałki.
Mam sprawdzony przepis:
To ja zmykam do kuchni, a Was zostawiam z małą porcyjką:
Pozdrawiam,
Mam gofrownicę w takiej formie:
Sprawdza się, zwłaszcza przy dzieciach, bo gofra można podzielić na mniejsze kawałki.
Porcja dla małego łakomczuszka:
Mam sprawdzony przepis:
Gofry
2 szklanki maki
2 szklanki maki
2
szklanki mleka
1 łyżka proszku do pieczenia
szczypta
soli
1/3
szklanki oleju
2
jajka, żółtka oddzielone od białek
Gofrownicę nasmarować olejem za pomocą pędzelka, rozgrzać. Wszystkie składniki oprócz białek ubić mikserem na gładką masę. Białka ubić na sztywna piane i delikatnie wymieszać z ciastem. Piec w
gofrownicy na rumiano- około 2-3 minut, podawać z bita śmietaną lub ulubionymi
dodatkami.
Przepis z netu, autorstwa Bajaderki, polecam bo zawsze wychodzą pyszne i chrupiące.
Pamiętajcie, aby przestrzegać kilku zasad:
- dobrze rozgrzać gofrownicę, nie zapomnieć o nasmarowaniu ;-), wystarczy raz przed upieczeniem pierwszego gofra,
- porządnie ubić białka,
- nie kłaść gofrów jednego na drugim, bo sflaczeją, najlepiej układać na sztorc do przestudzenia. Sprawdza tu się taki stojak na tosty, ja niestety bezskutecznie takiego poszukuje. Radzę sobie opierając gofra o szklankę ;-).
To ja zmykam do kuchni, a Was zostawiam z małą porcyjką:
Pozdrawiam,
Subskrybuj:
Posty (Atom)