Była już amarantowa spódniczka dla Weroniki, tym razem dla Lilki.
Córka wybrała sobie taki sam kolor włóczki, nie chciałam chociaż wzoru powtarzać, więc stworzyłam coś innego. Zaczęłam tak:
Jednak stwierdziłam, że to nie całkiem to, co sobie wyobraziłam, bo spódniczka miała się lekko rozszerzać ku dołowi, a tymczasem układała się w koło:
Zmodyfikowałam lekko początek wzoru i teraz było już tak jak chciałam. Wyszłam na prostą. Każdy, kto zajmuje się robótkowaniem, wie, że najtrudniesze jest ustalenie ostatecznego wzoru. Potem już idzie z górki, ale żeby wejść na tę górkę, oj... Niejednokrotnie zajmuje to więcej czasu niż trwałoby zrobienie całości (jak się już wie jak ;-))
Dalej już poszło gładko. Skończyłam. Do tego jestem zadowolona z efektu końcowego. Ciekawy wzór gałązkowy na całości, dół układa się w delikatną falbankę:
Wzorki w zbliżeniu:
W pasie wciągnęłam sznureczek, który zakończyłam kwiatkami:
Na mojej dziewczynce. Przód:
I tył:
Spódniczkę robiłam w sierpniu, stąd słoneczna aura na zdjęciach. Ale pod koniec października miło powrócić do tych letnich dni, nieprawdaż? Lekkie zaległości mam w pokazywaniu swoich prac...
"Modelka" w natarciu:
Tym ciepłym akcentem - kończę. Pozdrawiam,