Translate

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozliczenie celu grudniowego

Pamiętacie mój post o stawianiu sobie celów i wyrabianiu nawyków? Jeżeli nie to odsyłam tutaj. W grudniu moim celem było codzienne blogowanie przez 3 tygodnie. Czas się z tego rozliczyć.


Grudzień
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
Codzienne blogowanie





















 

Jak widzicie starałam się bardzo to postanowienie zrealizować. Pracowicie pisałam posty i skrupulatnie zamalowywałam kwadraciki. Kilka razy puściłam wpis północy stąd rozbieżność w datach. Cztery razy nie dałam rady się wywiązać, za piątym nawalił blogger (właściwie to ja, bo jak się okazało nieprawidłowo zaplanowałam automatyczną publikację postów - robiłam to pierwszy raz. Już teraz wiem jak!). Podsumowując: na 21 dni 5 razy nawaliłam. Nie zamalowywałam wszystkich kwadracików, ale i tak jestem zadowolona. W grudniu opublikowałam więcej postów niż w pozostałych miesiącach roku razem wziętych! Uważam to za sukces. Tak powinno wyglądać blogowanie.

Wnioski:
Zrobiłam małą rewolucję na blogu: przerzuciłam tu blog książkowy, wprowadziłam po raz pierwszy cykl i posty DIY. Trochę się działo w tym grudniu. Obawiałam się, że zabraknie mi pomysłów na codzienne pisanie. Niepotrzebnie - pomysły nasuwały się same, a jak już kompletnie nie wiedziałam co wymyślić, to odpuszczałam. Chciałam się wywiązać z obietnicy, ale nie za cenę postów-zapchajdziur z laniem wody. Stąd te cztery dni wolne. Spodobało mi się to regularne pisanie. Przy takiej systematyczności to można powiedzieć, że się prowadzi blog ;-). Tak to powinno wyglądać. Zamierzam kontynuować, już bez spiny, że koniecznie, że codziennie, ale na pewno częściej niż dotychczas. Dużo częściej ;-).

To jak, zaliczacie mi to zadanie? A jak tam Wasze cele?

Pozdrawiam,

niedziela, 28 grudnia 2014

Dekoracja okienna - zimowy pejzaż

Te dekoracje od razu mnie urzekły, gdy zobaczyłam je u Hrabiny. Wiedziałam, że prędzej czy później je zrobię. Mam nadzieję, że Ania nie pogniewa się, że ją spapugowałam, wszak naśladownictwo to największy komplement ;-).

Miałam je zrobić u siebie w domu, ale wcześnie wyjeżdżałam na Święta i nie zdążyłam. I dobrze, jak się okazało. Dużo okno u mamy o wiele lepiej nadawało się do ekspozycji niż moje dwuskrzydłowe. A dekoracja wcale mała nie jest - może nie wygląda, ale składa się z 6 poziomych kartek A4:


W Wigilię byłyśmy z mamą "trochę" zabiegane, a dzieci się nudziły. Przypomniałam sobie o tych domkach. Narysowałam im na szybko zimowy krajobraz, a oni mieli wycinać (córka zachwycona, syn jęczał). Skończyło się tak, że wycinałam razem z nimi, ale nie szkodzi, bo dla mnie też była to fajna zabawa. Trochę bliżej:




Jeszcze muszę wspomnieć, że Lila wymyśliła, żeby dorobić gwiazdy, księżyc i nawet kometę ;-). Mi to nie przyszło na myśl.


Efekt zadowalający. Mi się podoba bardzo. Dziękuję Ani za podsunięcie pomysłu ;-*.

Pozdrawiam,

piątek, 26 grudnia 2014

Piernikowo - ciąg dalszy

Pokazuję Wam swój piernikowy domek. Wreszcie go skleiłam. Ufff...



Trochę koślawy, ale mój własny. Każdy powinien taki domek raz w życiu zrobić - ja zrobiłam i mam punkt odhaczony ;-). I szczęśliwe dziecko.





Nie jest doskonały, ale komuś się jednak spodobał i w nim zamieszkał. Baba Jaga?




Sklejałam karmelem, dekorowałam lukrem, posypką cukierkową i wiórkami kokosowymi, szybki są z landrynek. Nie powiem, że było łatwo, ale warto.

Nasze ulubione pierniczki z naszego ulubionego przepisu:



Tym razem zrobiłam z połowy porcji, bo jeszcze jest domek. 

 

Przepisy na pierniczki i na domek podlinkowałam w poprzednim kulinarnym poście.

 

Temat piernikowy uważam za zakończony.

Pozdrawiam,

czwartek, 25 grudnia 2014

Choinka i życzenia

Zacznę od tego, że wyjeżdżałam na parę dni, więc przygotowałam dwa posty w zapasie. Miały się opublikować automatycznie, ale się nie opublikowały, nie wiem dlaczego. Nawaliłam, przepraszam. Dziś post z wczoraj, jutro zapraszam Was do obejrzenia piernikowego domku (wpis zaplanowany na 22.12. grrr...)

Nasza zaśnieżynkowana choinka. Powiem Wam, że gdyby nie te gwiazdki to wyglądałaby marnie. Przez ostatnie lata kupowałam bardzo mało ozdób, za to sukcesywnie dorabiałam coś własnoręcznie. Wolę ją taką. A już na pewno nie uniknie się tej wersji, gdy są dzieci - muszą być łańcuchy z papieru kolorowego, aniołki z bibuły, papierowe serca i nawet Mikołaje z gliny (sic!). I bardzo dobrze - taka jest najlepsza, bo nasza.


No i co? Nie za dużo gwiazdek?

Spokojnych, radosnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia życzy

sobota, 20 grudnia 2014

Książki z Bożym Narodzeniem w tle

Wszyscy przygotowujemy się do Świąt - sprzątamy, gotujemy, dekorujemy i kupujemy prezenty. To wszystko wprowadza nas w niepowtarzalny świąteczny nastrój. Dużo przyjemniejszym sposobem jest czytanie książek o tematyce Bożego Narodzenia. Tak się złożyło, że ja nigdy tego nie robiłam (wszystkie te książki czytałam w okresie letnim). Usiłowałam sobie przypomnieć czy jakieś czytałam. Stwierdziłam, że nie, ale coś tam sobie przypomniałam:

  • Opowieść wigilijna Charlesa Dickensa - bohater opowieści to skąpiec i samotnik, który dba jedynie o pomnażanie własnego majątku. Podczas nocy wigilijnej jego życie zmienia się za sprawą trzech duchów, które pokazują mu obraz przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Od tej pory Ebenezer Scrooge staje się innym człowiekiem - dobrym i serdecznym;
  • Balsam dla duszy na Boże Narodzenie Jacka Canfielda i in. - zbiór ciepłych, wzruszających opowieści z życia czytelników.
  • W księżycową jasną noc Williama Whartona - akcja toczy się podczas wojny. Grupa Amerykanów niespodziewanie natyka się na kliku Niemców. Wszyscy mają już dość okrucieństwa wojny. Co może wyniknąć z takiego spotkania?
  • Wieści również Williama Whartona - bardzo ciepła, rodzinna opowieść o spędzaniu świąt Bożego Narodzenia. Will i Loretta mieszkają w starym młynie, gdzie przygotowują się do spotkania ze swoimi dawno niewidzianymi, dorosłymi już dziećmi. Magiczny czas Świąt przesłania wszelkie troski i problemy życia codziennego, których w powieści nie brak. Rodzina jest ważniejsza niż wszystko inne, a te Święta sprawiają, że o tym pamiętamy.
  • Zdążyć przed pierwszą gwiazdką Katarzyny Grocholi - trzy krótkie opowiadania. Refleksyjne, melancholijne, życiowe.
 Coś dla młodszych czytelników:
  • Noelka Małgorzaty Musierowicz - rozpieszczona bohaterka odkrywa, że nie wszytko kręci się wokół niej. Czy to za sprawą magicznego wieczoru wigilijnego czy osoby Gwiazdora w egoistycznej osobowości dziewczyny dokonują się wielkie zmiany.
  • Dziewczynka z zapałkami Hansa Christiana Andersena - każdy z nas zna smutną opowieść o zziębniętej małej dziewczynce próbującej się ogrzać płomieniem zapałki. Historia wzruszająca lecz jakże piękna.


źródło miniaturek okładek: lubimyczytac.pl

Tak - te książki oddają świąteczną atmosferę dużo bardziej gdy czyta je się w okresie poprzedzającym Święta, niż w ciepłe miesiące tak jak ja ;-).

Przygotowałam sobie listę ciekawie zapowiadających się książek:
  • Srebrne dzwonki Luanne Rice
  • Pensjnat Lois Battle
  • Szczęście w cichą noc Anna Ficner-Ogonowska 
  • Najcenniejszy dar, Stokrotki w śniegu Richard Paul Evans
  • Najgłupszy anioł Christoper Moore
  • Tajemnica Bożego Narodzenia Jostein Gaarder
  • Boże Narodzenie w Lost River, Święta z kardynałem Fannie Flagg
  • Podarunek Cecelia Ahern
  • Wyśnione szczęście Kristin Hannah
  • Gwiazdka Truman Capote

W tym roku za późno o tym pomyślałam, ale może w przyszłym?

Na pewno przeczytam z córką baśń: 
  • Dziadek do orzechów Ernest Theodor Amadeus Hoffmann - w tym roku nie udało mi się wypożyczyć ;-(
Inne książki dla dzieci:
  • Boże Narodzenie w Bullerbyn Astrid Lindgren
  • Święta z Anią i inne opowiadania Lucy Maud Montgomery
  • Koszmarny Karolek i prześwietne święta Francesca Simon
  • Paddington i świąteczna niespodzianka Michael Bond

A Wy? Wprowadzacie się w ten sposób w świąteczny nastrój?  Jakie są Wasze ulubione książki do czytania w okresie Bożego Narodzenia?

Pozdrawiam,

piątek, 19 grudnia 2014

Zawieszki - Mikołaje z masy solnej

Przypomniało mi się, że w tym tygodniu jeszcze nie było "dinozaura". W temacie świątecznym znalazłam takie zawieszki - Mikołaje:


Prawda, że pomysł rozmieszczenia figury Mikołaja na pięcioramiennej gwieździe jest fantastyczny? Widziałam takie gdzieś w sieci, tylko papierowe z namalowanymi postaciami. Ja zrobiłam z masy solnej. Wycięłam gwiazdki, dolepiłam wąsy i brody i pomalowałam... lakierami do paznokci.Wieszam je na choince już ponad 10 lat, a nadal wyglądają jak nowe. Niestety masa solna często się tłucze, a o upadek nie trudno - jak wieszają je małe rączki lub gdy spadają jak choinka zaczyna się sypać. Zostały mi tylko dwa.



Te powyższe zdjęcia zrobiłam 3 lata temu. To jeszcze starsze (przynajmniej 10):


To baaardzo stary dinozaur, ale chyba wart pokazania?

Pozdrawiam,

czwartek, 18 grudnia 2014

Śnieżynki - znowu

Mówiłam, że nie będę już więcej robić śnieżynek? Tak mi się tylko zdawało ;-). Kiedy przeglądam Wasze blogi i natykam się na nowe, piękne wzory, po prostu nie mogę się oprzeć. To chyba studnia bez dna. W tym roku na choince zawiśnie kolejnych sześć gwiazdek:


No same powiedzcie, czy można przejść obok nich obojętnie, zamknąć stronę i zapomnieć. Ja nie mogłam. 


Zawsze mam tylko jedno, słuszne wytłumaczenie: bo takich jeszcze nie mam ;-).


Przyznajcie się - macie tak samo?

Pozdrawiam,

wtorek, 16 grudnia 2014

Zaczynamy piernikowanie

My też piernikujemy. W tym roku postanowiłam w końcu zrobić domek z piernika. Życzenie córki, ale nie protestowałam za bardzo, bo też chciałam ;-). Przyjemność dla nas obu. Odliczając oczywiście trud przygotowania. To wycinanie! No, ale taki model sobie wybrałam. Dziś tylko (albo aż) szablon, wykrawanie i pieczenie.


Reszta jutro, mam dość. Na zdjęciu nie wszystkie części, pozostałe na drugiej blasze. Już teraz mogę polecić przepis. Ciasto nie wyrasta za bardzo podczas pieczenia, nie deformuje się, a wycięte w środku detale zachowują kształt. Idealne na piernikową chatkę. 

Trochę ciasta zostało, powierzyłam go córce do samodzielnej przeróbki na pierniki. Sama wałkowała, wycinała i układała, część ciastek zrobiła z okienkami. Wyszła blacha pierniczków:


Zdjęcie tego nie oddaje, ale wyglądają naprawdę dobrze. I tak też smakują. Moja mała pomocnica ;-).

W lodówce czeka jeszcze partia ciasta na nasze ulubione, mięciutkie pierniczki. Sprawdzony przepis. Z tym, że ja się nie bawiłam w kolejność dodawania składników. Wrzuciłam wszystko jak leci i wyrobiłam w maszynie do chleba.

C.D.N.

Pozdrawiam,

Po co mi to bieganie?

Biegam. Nic w tym nadzwyczajnego, ale dla mnie jeszcze do niedawna było to nieprawdopodobne. Wręcz śmieszne. Ja? biegam? Hahaha. A jednak.

Nigdy nie lubiłam się ruszać, lekcje W-F-u to była dla mnie nuda i męczarnia. Co więc skłoniło mnie do zmiany nastawienia? Kilka drobnych rzeczy i jedna większa:
  1. czułam się ociężała, zardzewiała, ospała;
  2. zauważyłam spadek kondycji;
  3. chciałam zrobić coś dla swojego zdrowia;
  4. polepszyć sobie humor (endorfiny, sprawdzone!);
  5. wzmocnić mięśnie i ogólnie stać się silniejszą ; 
  6. schudnąć nie, ale gdyby... to nie pogniewałabym się ;-); i
  7. najważniejsze - postanowiłam poprawić swoją odporność.

Próbowałam różnych form aktywności (rower, skakanka, ćwiczenia z płyt, m.in. Ewa Chodakowska, Jillian Michaels, Cassey Ho). Nawet to polubiłam i potrafiłam zmobilizować się do ćwiczeń. Były remedium na pierwsze sześć punktów, ale w małym stopniu zaradzały siódmemu. Potrzebowałam czegoś więcej - potrzebowałam wysiłku na świeżym powietrzu, w różnych warunkach pogodowych. Chciałam się zahartować.

Zaczęłam w maju, do jesieni miałam wyrobić sobie kondycję na tyle, aby móc przebiec pół godziny bez przerwy. Ciągle nad tym pracuję, ale jest coraz lepiej. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że pokochałam bieganie. Trochę się zmuszam, żeby wyjść z domu, ale jak już biegnę, jestem zadowolona. Jeszcze bardziej zadowolona, gdy wracam do domu - że zrobiłam coś dla siebie, że konsekwentnie trwam w postanowieniu, że czuję się lepiej.

Bałam się biegania jesienią i zimą. Zdziwiłam się - biega mi się o wiele lepiej niż w lato. Jest rześko, spokojnie, przyjemnie chłodno (tylko na początku). W lato kończyłam bieg zgrzana, czerwona i zziajana, myślałam, że to brak kondycji, ale nie - to tylko pogoda. Z okresu wakacyjnego mile wspominam jedynie biegi przez las (chłód, cień, zapach) lub brzegiem morza (żadnych butów, chłód wody, powiew wiatru, mokry piasek pod stopami, ach!). Bałam się, że się z tą moją odpornością zaraz przeziębię. Nic takiego się nie stało, a biegałam już na mrozie, w deszczu, po chorobie. Od kiedy uprawiam ten sport (ja, uprawiam sport, ha!) czuję się sprawniejsza i silniejsza. Co prawda chorowałam już w tym sezonie, ale nie wtedy gdy regularnie biegałam, tylko wtedy gdy robiłam sobie przerwę. Zamierzam kontynuować. Liczę bardzo na to, że wzmocnię swój organizm i ochronię go przed chorobami.

Myślę, że do aktywności fizycznej trzeba dojrzeć. Przynajmniej ja musiałam. Na pewno można ją polubić, co było dla mnie sporym zaskoczeniem.

A Wy, dziewczyny? Ruszacie się?

Pozdrawiam,

niedziela, 14 grudnia 2014

Różane pralinki do kąpieli

Na początek pragnę przeprosić za 2 dni przerwy. Brak weny ;-(.

Okres jesienno-zimowy sprzyja długim i ciepłym kąpielom. Wylegiwanie się w wannie jest na pewno przyjemne, ale przy okazji może niepotrzebnie przesuszać skórę. Dlatego warto dodać do wody jakiś składnik pielęgnujący. Można kupić, lub tak jak ja - zrobić:

 


Składniki:
200 g sody spożywczej
100 g kwasku cytrynowego
40 g mleka w proszku
10 g oleju z pestek winogron
30 g oleju kokosowego
kilkanaście kropli olejku różanego
suszone płatki róż
Pomocne akcesoria:
miska
silikonowe foremki do pralinek

Sposób wykonania:
Suche składniki mieszamy z suchymi, mokre z mokrymi (olej kokosowy uprzednio rozpuszczamy). Masa powinna mieć konsystencję mokrego piasku. Na koniec delikatnie łączmy z suszonymi płatkami róż. Masę ciasno upychamy w foremkach, odstawiamy do lodówki do stwardnienia.


Inne warianty:
płatki róż można zastąpić lawendą, płatkami nagietka, miętą, itd.;
olej z pestek winogron - innym olejem naturalnym, np. olejem migdałowym, jojoba lub gotową mieszanką olei: Babydream, Hipp;
olej kokosowy - innym olejem stałym, np. masłem shea, kakaowym;
olejek różany - innym olejkiem eterycznym lub kompozycją olejków pasujących do składu;
można dodać barwnik.

 

Właściwości pielęgnujące:
soda - wygładza, zmiękcza, złuszcza, łagodzi wypryski, podrażnienia, działa antyseptycznie, przeciwpotowo;
kwasek cytrynowy - wyrównuje koloryt skóry, ściąga, oczyszcza, odświeża, regeneruje, działa przeciwbakteryjnie;
mleko w proszku - zmiękcza, natłuszcza, wygładza, uelastycznia;
oleje - odżywiają, natłuszczają;
olej różany - oprócz tego, że nadaje pralinkom piękny zapach, uspokaja, łagodzi napięcie nerwowe, poprawia nastrój, a także działa pielęgnująco - przeciwzmarszczkowo, regenerująco i łagodząco.


Do kąpieli wrzucamy 2-3 pralinki. Rozkoszujemy się pięknym zapachem, płatkami róż unoszącymi się na powierzchni wody oraz gładką i nawilżoną skórą.


Co wolicie: kąpiel czy prysznic? A jeśli kąpiel, to jest to dla Was mały relaks czy zadanie czysto higieniczne? Dodajecie coś do wody?

Pozdrawiam,

czwartek, 11 grudnia 2014

Smakowite czytanie

Uwielbiam czytać książki, gdzie w akcję wplecione są wątki kulinarne. Może to być tylko ciekawa nazwa potrawy, przepis, werbalizacja smaku, opis ucztowania czy posiłku. Bardzo to uprzyjemnia czytanie, sprawia, że jest takie... smakowite. Jeszcze lepiej, gdy sama książka jest ciekawa i wciągająca. Znam kilka takich, które spełniają te warunki.

żródło miniaturek okładek: lubimyczytac.pl

Zacznę od tych, które przeczytałam w dzieciństwie:
  • cała Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz - nie wyróżnię tu jednej książki, bo we wszystkich pojawiają się wzmianki o prostych, tradycyjnych i pysznych potrawach. I tak, np. z Kłamczuchy pamiętam makowiec i tort makowy Tosi oraz jeden z przysmaków wymienianych przez Mamerciątka - suchy chlebek z musztardą; Ida sierpniowa to przede wszystkim słodkości serwowane na podwieczorek przez panią Basię, m.in. buchty drożdżowe oraz ptysie, konfitura wiśniowa ciotki Felicji, ale także kurczak z rosołu Idy i brzoskwinie z importu; Opium w rosole to: szare kluseczki pani Marty, paszteciki z kapustą Idy i małdrzyki Kreski; w Pulpecji siostry Borejko przyrządzały chłodnik gaspacho, a Patrycja z Florkiem jedli kanapki z jakiem. Może wystarczy, dość powiedzieć, że w każdej z książek znajdziemy jakiś smakowity i działający na zmysły opis. Na koniec muszę wspomnieć o Całuskach pani Darling, gdzie znajdziemy przepisy na ulubione potrawy bohaterów Jeżycjady wraz z komentarzami autorki.
  • Przez dziurkę od klucza Krystyny Siesickiej - nie za bardzo pamiętam o czym była ta książka, ale pamiętam, że fabuła przeplatana jest przepisami: i tymi kulinarnymi, i praktycznymi (było np. o tym jak wybielić wannę). Nauczyłam się z tej książki smażyć delikatną, puszystą jajecznicę, którą robię do dziś. 
I trochę literatury dla starszych: 
  • Smażone, zielone pomidory Fannie Flagg - cudowna książka, jedna z moich ulubionych, oczywiście nie ze względu na wątki kulinarne, ale ze względu na jej wartość i przesłanie. Nie mniej jednak pamiętam z niej również smakowite dania, z tytułowymi pomidorami na czele. Wszystkie przepisy zawarte w tekście znajdziemy na końcu książki
  • Pod słońcem Toskanii Frances Mayes i pochwała włoskiej kuchni - zwykłość i niezwykłość oliwek, winogron, pomidorów, a także brusketty, gelati, zupy ribolita, polenty. Za sprawą lektury możemy wręcz chłonąć i rozkoszowć się smakami Italii. Pod koniec każdego rozdziału przepisy na wspomniane potrawy 
  • Miłość w pięciu smakach Ann Mah - bohaterką jest reporterka kulinarna.W ogóle niezła książka, ale opisy potraw kuchni chińskiej są wręcz nieziemskie. Autorka przybliża nam zwyczaje kulinarne z różnych zakątków Chin. Potrawy są rozmaite, w zależności od regionu i zamożności mieszkańców, ale łączy je to, że wszystkie są przepyszne. Mogłabym przysiąc, chociaż żadnej z nich nie próbowałam. Nie znam równie smakowitej książki o kuchni Dalekiego Wschodu. 
  • Przepiórki w płatkach róży Laury Esquivel - w książce pojawiają się przepisy niezwykłych, wyszukanych potraw oraz opisy ich przygotowywania. Raczej trudne do odtworzenia ze względu na ilości składników i nakład pracy (coś na kształt kuchni staropolskiej i przepisów na ciasto z 40 jajek). Liczy się jedno - pasja i miłość do gotowania. To jest podstawą tej książki.
  • książki Katarzyny Grocholi - pewnie większość z Was się zdziwi, bo autorka nie pisze przecież o jedzeniu,  ale ja nie przeoczyłam tych subtelnych, ale apetycznych wzmianek - pamiętam np. pieczonego kurczaka z Nigdy w życiu, a sałatką z pomidorów z dodatkiem zdumiewającego składnika, stanowiącego o niezwykłym smaku z Kryształowego Anioła się bezustannie (w sezonie) zajadam. Jestem pewna, że autorka kocha dobre jedzenie. 
  • seria Rozlewisko Małgorzaty Kalicińskiej - aż roi się od pysznych przepisów. W pamięć zapadły mi: rosoły, bieda-zupy, gulasze mięsne, kluski przecieraki, smażone grzyby, ekoszarlotka i oczywiście - ziołowe nalewki Tomasza.
  • Jedz, módl się, kochaj Elizabeth Gilbert - kuchnia włoska i oczywiście pizza, spagetti, itp. Rozdział 1. aż pachnie potrawami, ale ważne są nie tyle smaki, co celebrowanie, rozpusta i przyjemność jedzenia.
  • Spóźnieni kochankowie Williama Whartona -francuskie specjały niewidomej Mirabelle (pamiętam scenę jak smażyła bezbłędnie naleśniki) i jedna Jacquesa - amerykańskie żeberka.
  • i na deser Czekolada Joanne Harris - te wszystkie arcydzieła sztuki cukierniczej - bogactwo i różnorodność smaku, kształtu, koloru. To nie są zwykłe słodycze - są magiczne, jedyne w swoim rodzaju i nie da się im oprzeć. Dlaczego nie ma takich wyjątkowych sklepów?  

Mam na liście jeszcze inne, polecane przez miłośników apetycznych opisów:
  • Wino śliwkowe - Angela Davis-Gardener
  • Jeżynowe wino - Joanne Harris
  • Błogosławieni, którzy robią ser - Sarah-Kate Lynch
  • Zupa z granatów - Marsha Mehran
  • Herbaciarnia pod Morwami - Sharon Owens  
  • Pijąc kawę gdzie indziej - ZZ Packe 
  • W poszukiwaniu staconego czasu - Marcel Proust
  • Uczta Babette - Karen Blixen
  • Afrodyta - Isabelle Allende
  • Cappuccino - Mariella Righini
  • Afrodyzjak - Anthony Capella
  • Norwegian wood - Haruki Murakami 
  •  Książka poniekąd kucharska - Joanna Chmielewska
  • Sto odcieni bieli - Prethi Nair
Znacie? Lubicie? Co dodałybyście do tej listy?

Jakie jest Wasze zdanie o tego rodzaju książkach? Podobają Wam się takie kulinarne wzmianki? Zwracacie na nie uwagę czy przechodzicie mimochodem do następnych stron? A może Was drażnią.

Pozdrawiam,
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...