Translate

piątek, 23 grudnia 2011

Śnieżynki

Uwielbiam szydełkowe śnieżynki! Zaczęłam je robić kilka lat temu (w tym albumie moje pierwsze) i co roku powiększam swoją kolekcję. W tamtym roku powiedziałam sobie: "Już wystarczy", ale jak tu się oprzeć kiedy wciąż widzę nowe, piękne gwiazdeczki? Nie opieram się więc. Dorabiam, bo wzór jest ładny, bo takiej jeszcze nie mam, bo jest nietrudna a efektowna, bo została mi resztka nici... Nieważne. Ważne, że kolejne piękności zawisną na choince. Oto najnowsza kolekcja:










9 i na tym koniec. W tym roku ;-) Wszystkie razem:


Jak widać różnią się wielkością, ale nie przeszkadza mi to: małe wieszam u szczytu choinki, a duże na dole. I jest dobrze.

Na koniec pokażę Wam prawie cały mój zbiór (nie wszystkie się zmieściły). Taka mała śnieżyca:


Mam już sporo śnieżynek, ale po powieszeniu na choince okazuje się, że "giną" wśród gałązek i mogę ich jeszcze trochę dorobić ;-) Ewentualnie kupić większą choinkę. Zgadniecie ile tu jest gwiazdek? Tak bez liczenia?

Pozdrawiam,

wtorek, 20 grudnia 2011

Szydełkowe choinki

Te białe choinki tak mnie urzekły, że postanowiłam je mieć. Są już ze mną 2 lata i wciąż cieszą moje oczy:


Mają trzy różne wielkości:

 Po dwie z każdej:


To jedna z nielicznych ozdób "pozachoinkowych". Do tej pory skupiałam się tylko na dekorowaniu drzewka, ale czas to zmienić. W tym roku (po przemeblowaniu) choineczki znalazły swoje miejsce na komodzie i mogę je ładnie wyeksponować. Oczywiście docelowo nie będzie tam tej gałęzi, to tylko do zdjęcia, chodzi o to, że wreszcie mam je gdzie postawić.


W następnym wpisie będą kolejne szydełkowe dekoracje, tym razem na choinkę.

Pozdrawiam przedświątecznie,

środa, 14 grudnia 2011

Ocieplacz szyi, golfik?

Wszystkie nazwy tej części garderoby jakoś nie przypadły mi do gustu. Jak zwał tak zwał, ważne, że w szyję ciepło ;-) Wybaczcie zdjęcie, czarny nie jest kolorem stworzonym do fotografowania. Mam nadzieję, że jednak coś zobaczycie:


Ocieplacz powstał dla mojego syna, który niestety nie jest fanem moich robótek. Uważa, że są obciachowe i że "przecież widać, że to było robione". Nawet najgorszy bublel ze sztucznej włóczki ze sklepu jest lepszy od tego wykonanego własnoręcznie. No cóż, może jak zmarznie to się przekona do tego golfika (sklepowy zgubił).

W tamtym roku miał granatowy. Taki:


Szczęśliwie został nadgryziony przez mole, a i do nowej kurtki nie pasował. Z tyłu wygląda tak:


Opis wykonania znalazłam na blogu 2owieczki, za który to niniejszym dziękuję autorce. Sama bym nigdy tego nie zrobiła, wszak na drutach jestem początkująca. Troszkę go dla swoich potrzeb zmodyfikowałam (skróciłam przód). Polecam ten wzór, bo jest wygodny i funkcjonalny. I nietrudny do tego, nawet dla drutowych laiczek.

Pozdrawiam, a w następnych postach postaram się w końcu wrzucić coś świątecznego.

niedziela, 11 grudnia 2011

Różowy miś Landrynek

Przedstawiam Wam Landrynka. Chyba nie muszę tłumaczyć skąd to imię?


Zrobiłam już sporo misiów, wszystkie w neutralnych kolorach. A różowy? Właściwie dlaczego nie? Taki słodki, dziewczyński kolor. Dla mojej córki w sam raz.


Landrynek bardzo lubi wycieczki w plener. Powiedzmy, że jest lato. Gdy świeci słoneczko można się poopalać...


... w towarzystwie fauny i flory. Posiedzieć...


...swobodnie się ułożyć kierując mordkę w stronę słońca...


albo całkiem się położyć i błogo leniuchować. Trzeba korzystać z ładnej pogody.


A gdy słoneczko za bardzo dopieka, można schronić się cieniu jabłoni. I też jest cudownie.

Poniżej miś w fazie powstawania:



I w pełnej okazałości: pozszywany, dopracowany, wypiękniony:

Wykonanie: Artsajke
Scenografia: Lila
włóczka: Peonia; szydełko: 1,5

Pozdrawiamy, ja i miś.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...