lub kamienne biedronki, jak kto woli ;-)
Chciałoby się napisać: Chodź biedronko, wyjdź biedronko, pójdź na słonko, ale... aura mocno niesprzyjająca. Mimo to pojawiły się. Najpierw przyleciała jedna, spoczęła na soczystej trawce:
Tuż za nią, już przetartym szlakiem, nadfrunęła druga. Zatrzymała się nieopodal:
Nastąpiła konfrontacja, pierwsze nieśmiałe spojrzenia:
Chyba się polubią ;-)
Biedronki wykonałam poprzez pomalowanie kamieni farbami. Wiem, że owe kamienie mogły być wybrane bardziej starannie i dzięki temu owady zyskałyby na zgrabności, ale... dziecko nie mogło się doczekać i musiało mieć już. Zresztą Lila dzielnie pomagała w malowaniu, próbując przy okazji przeforsować swoją koncepcję wyglądu ostatecznego biedronek. Są jakie są, nam się podobają, a widać, że i sobie nawzajem przypadły do gustu ;-)))
Pozdrawiam,