Translate

poniedziałek, 3 marca 2014

Róże z chrustu

Wczoraj wróciłam z ferii - w naszym województwie mieliśmy je jako ostatni. Mając dzieci w wieku szkolnym to jeden z nielicznych okresów w których można wyjechać. Pierwszy tydzień minął pod znakiem załatwiania spraw zdrowotnych, w drugim byliśmy u mamy (i babci zarazem). Wróciliśmy wyleniuchowani, wyspani, najedzeni maminymi przysmakami i nawet lekko znudzeni. W sam raz by wpaść w codzienną rutynę. W międzyczasie obchodziliśmy Tłusty Czwartek - było wszystko co trzeba: pączki, faworki oraz wspomniane róże z chrustu, które od dłuższego czasu miałam zamiar usmażyć i wreszcie to zrobiłam:


Ciasto takie jak na faworki. Skorzystałam z przepisu z książeczki siostry Leonii, niestety nie pamiętam tytułu (Ciasta i coś tam), ale pamiętam przepis:

2 szklanki mąki
2 jajka
4 łyżki śmietany
1 łyżka tłuszczu
1 łyżka spirytusu
szczypta soli
tłuszcz do smażenia

Ciasto zagnieść, cienko rozwałkować, wykrawać kółka trzech różnych wielkości, każde naciąć promieniście w kilku miejscach, ale nie do samego środka. Nakładać jedno na drugie, sklejać pośrodku białkiem, mocno ścisnąć. Smażyć w głębokim tłuszczu, najpierw płatkami do dołu, żeby się rozchyliły, po zrumienieniu przewrócić na drugą stronę. Odsączyć na talerzu wyłożonym ręcznikiem kuchennym. Po wystudzeniu posypać cukrem pudrem, na środku położyć wisienkę ;-).


Nazwa dość dziwna i zwodnicza, ale smakują bardzo dobrze i tak też wyglądają. Roboty nie za dużo, warto zrobić dla odmiany. Wybrałam ten przepis ze względu na wykorzystanie całych jajek, nie trzeba się zastanawiać co zrobić z białkami. Wypieki udały się, faworki i róże były kruche i chrupiące, więc zapisuję recepturę ku pamięci. Może którejś z Was również się przyda, w przyszłym roku oczywiście ;-). Chociaż Ostatki jeszcze trwają, można usmażyć i w tym. 


W następnym poście pokażę szydełkowe bałwanki, które dzielnie czekały na powrót mojego aparatu z naprawy. A było to trudne, bo słoneczko pięknie przygrzewało. Ciekawe czy zima już sobie poszła czy tylko się przyczaiła? Bałwanki w każdym razie będą, choć włóczkowe, a nie śniegowe.

Do następnego,   

14 komentarzy:

  1. Oj zjadłabym taką różyczkę.... pychota!

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe wieki a może i tysiąclecia nie jadłam i nie robiłam różyczek.... Wyglądają przepysznie, aż się zaśliniłam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno pyszne , kiedyś , kiedyś robiłam ,,, chyba zrobię na niedzielę ;;; pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny pomysł, cieszę się, że Cię zainspirowałam ;-)

      Usuń
  4. Mogę tylko napisać: mniam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Baardzo smakowicie wyglądają! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. naprawdę smakowicie wyglądają te "róże" :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi baaardzo miło przeczytać Twój komentarz. Każde pozostawione słowo daje mi napęd do dalszego działania, więc jeśli byłaś/byłeś u mnie i Ci się spodobało, napisz coś.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...