Przedstawiam Wam Landrynka. Chyba nie muszę tłumaczyć skąd to imię?
Zrobiłam już sporo misiów, wszystkie w neutralnych kolorach. A różowy? Właściwie dlaczego nie? Taki słodki, dziewczyński kolor. Dla mojej córki w sam raz.
Landrynek bardzo lubi wycieczki w plener. Powiedzmy, że jest lato. Gdy świeci słoneczko można się poopalać...
... w towarzystwie fauny i flory. Posiedzieć...
...swobodnie się ułożyć kierując mordkę w stronę słońca...
albo całkiem się położyć i błogo leniuchować. Trzeba korzystać z ładnej pogody.
A gdy słoneczko za bardzo dopieka, można schronić się cieniu jabłoni. I też jest cudownie.
Poniżej miś w fazie powstawania:
I w pełnej okazałości: pozszywany, dopracowany, wypiękniony:
Jaki radosny misiak:)Piękny!Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMisiu cieszy się z komplementu ;-) I ja też.
OdpowiedzUsuńusmiech od ucha do ucha ma prawie :)))moze startowac do mojej misi jako Pan mlody :))))sliczny jest :)))
OdpowiedzUsuńIza, dzięki. W takim razie Landrynek czuje się zachęcony i w te pędy uderza w konkury ;-)
OdpowiedzUsuń