Czym się różnią moje postanowienia od takich typowych?
- Nowy Rok nie jest dla mnie punktem startu do jakiś konkretnych działań. Spisuję sobie zdania do zrobienia w przyszłości. Są one różne: niektóre wymagają realizacji w określonej porze roku, niektóre zajmują więcej czasu niż rok, inne nie zależą tylko ode mnie, a jeszcze inne nawet wykluczają się wzajemnie. Po prostu spisuję sobie czym chciałabym się zająć, bez ram czasowych.
- Ponieważ projekt nie zamyka się w roku, a jest generalnie na przyszłość, jest bardzo rozbudowany. Tak bardzo, że podzieliłam go na strefy (nawyki, hobby, zdrowie, rozwój, itd.).
- Niektóre strefy wymagają systematycznej pracy - tymi będę się zajmować stale, niektóre mogą być załatwione "od ręki" - te zamierzam rozłożyć sobie na poszczególne miesiące. Przykładowo w jednym z nich zajmę się swoim zdrowiem: niezbędne badania, wizyty u lekarza, konsultacje, itd.
- Pod każdym punktem dodaję notatkę jak zamierzam go realizować - cel jest ważny, ale środki do uzyskania tego celu równie ważne. W ciągu roku poprawiam, dopisuję, nic mi nie umknie ;-)
- Co jakiś czas zaglądam do swojej rozpiski, sprawdzam i przypominam sobie co miałam zrobić.
- Każdego roku realizuję te punkty, które mogę, resztę bez wyrzutów sumienia mogę odłożyć na przyszły rok, przeciągnąć w czasie lub nawet wykreślić, jeśli okaże się, że życie zweryfikowało moje plany.
- Każde z zadań nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem do odhaczenia ale wyzwaniem, a samo jego wykonanie jest dla mnie nagrodą. Nie mogę się doczekać kiedy je zrobię.
- Myślę o skutkach i korzyściach płynących z wykonania, a nie o drodze do celu. I tak, np. jak planujesz stracić na wadzę, to nie myśl sobie „chcę schudnąć” tylko „będę szczupłą laską”. Chodzi o to samo, a to drugie dużo przyjemniej realizować.
- Zostawiam sobie margines na spontaniczność. Ciekawe pomysły przychodzą nieraz nieoczekiwanie i realizacja nie może czekać. W ubiegłym roku zrealizowałam parę pomysłów, których nie planowałam, a z których jestem niezmiernie zadowolona.
- Koniec roku to dla mnie czas podsumowań i wyciągania wniosków, nie rozliczeń. Jestem zadowolona, gdy coś udało mi zrealizować, ale nie frustruję się, gdy coś nie wyszło.
Pozdrawiam,
Bardzo fajne podejście. Ja do tej pory co roku spisywałam swoje cele w pamiętniku ( od paru lat tylko do tego mi służył), a potem co miesiąc robiłam podsumowanie, co wyszło, co już zrealizowane, a co jeszcze czeka na swoją kolej. Też podzieliłam to na kategorie. Niestety, zazwyczaj nie udawało mi się osiągnąć więcej niż połowy. Ale pisałam "Schudnę". W tym roku będę szczupłą laską. No brzmi o niebo lepiej :) Dzięki za podpowiedź!
OdpowiedzUsuńPo 30 urodzinach spisałam też sobie, co chciałabym osiągnąć przed 35. urodzinami. Dawno do tego nie zaglądałam, ale już wiem, że 2 rzeczy osiągnęłam- trzecie dziecko i dom. Nie spodziewałam się, że uda :) Ale takie plany na 5 lat są fajne, bo dają więcej możliwości realizacji i zmuszają do przemyślenia, co jest naprawdę dla nas ważne.
Pozdrawiam noworocznie i trzymam kciuki za Twoje plany.
W sumie masz podejście bardzo podobne do mojego ;-). Dwie najważniejsze rzeczy jakie wprowadziłam w swoje postanowienia to: brak ram czasowych i stosunek życzeniowy zamiast nakazowego. Wiem, że zrobię ile będę mogła.
UsuńGratuluję realizacji planów (dziecko i dom - wielkie i piękne osiągnięcia!) i życzę powodzenia w realizacji następnych.
Super podejście i zdrowe ,iść w stronę celu to połowa sukcesu, a bez złożeń, postanowień było by ni jak , smutno, szaro . tez zakładam na kilka lat i jest łatwiej , pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńCzyli moja teoria się potwierdziła ;-). Dziękuję za komentarz i życzę wytrwałości w postanowieniach.
UsuńFajne podejście :)
OdpowiedzUsuńJuż od dłuższego czasu nie robię żadnych postanowień noworocznych.
Można i tak ;-). Niektórzy nie muszą sobie robić rozpiski tylko idą do przodu.
UsuńPuk, puk..
UsuńJesteś tu jeszcze?
Jak byś mnie wywołała ;-)
Usuń:)
Usuń