Nigdy nie robiłam dekoracji w domu. Ani z okazji Świąt, ani żadnej innej. Chciałam, ale nie wychodziło. Przedświąteczna gorączka i rozgardiasz zawsze odbierały mi chęci i skutecznie pozbawiały weny. W tym roku się udało coś sklecić. Zwykły wazon z dwoma rodzajami drzew iglastych (nie pytajcie mnie jakich), a na gałązkach małe śnieżynki, które zrobiłam specjalnie w tym celu rok temu. Doczekały się. Jest prosto i nie tandetnie (chciałabym napisać elegancko, ale jest jednak za zwyczajnie, żeby było elegancko ;-)), czyli tak jak lubię:
Na dole widzicie szydełkowe choinki (pokazywane już na blogu,
tutaj) oraz uwity na szybko wianek z gałązek wierzby mandżurskiej i bluszczu. Po namyśle dodałam mu kilka drobiazgów. Taka wersja:
Wszystko razem:
Pierwszy wariant jest bardziej uniwersalny - zimowy, drugi - zimowo-świąteczny. Bardziej podoba mi się surowa wersja pierwsza. Jednak nie lubię jak jest za dużo udziwnień. A teraz wygląda to jeszcze inaczej, dodałam domek z piernika - dzielnie stoi od Świąt ;-).
Pozdrawiam,