Zaczęły rosnąć cztery z dziewięciu jakich miałam. Każdy był innego koloru. Już wiem, że ocalał biały i wrzosowy. Kolory dwóch kolejnych pozostaną na razie niespodzianką:
Tym razem nie pozostawiłam ich w doniczkach, ale wypełniłam szklane naczynie białymi kamykami i tam je umieściłam. Oczywiście cebulki są delikatnie zanurzone w wodzie. Tak mi się podoba:
Podejrzewam, że te moje hiacynty nie będą takie okazałe jak sklepowe, pewnie ledwo wyrosną nad ziemię, ale jednak są i takie też potrafią cieszyć oczy:
Ten ma piękną, głęboką, niespotykaną barwę. Wrzosową:
I biały, zawsze piękny kolor dla kwiatów:
Hiacynty po przekwitnięciu należy zasuszyć (czyli nie podlewać aż uschną), obciąć zaschnięte liście i tak przechowywać aż do jesieni. We wrześniu wsadzić do gruntu. Wiosną pięknie zakwitną w ogródku. Ja swoje zasuszyłam, ale trzymałam w domu. Niestety w cieple i to był mój błąd. Zamierzałam je niedługo wsadzić do ziemi i zacząć podlewać, ale uprzedziły mnie ;-). Udało mi się przechować tylko 4. Następnym razem będę wiedziała co robić.
A Wy? Co robicie z hiacyntami jak już przekwitną?
Pozdrawiam zimowo-wiosennie,

P.S. Przyjrzałam się dokładnie wszystkim cebulkom i okazało się ostatecznie, że kiełkuje siedem z nich!